Jako, że jestem niezwykle podniecona moją rozpoczynającą się przygodą ze studiami, przedstawiam wam drugi rozdział Gryfa i Smoka. Mam nadzieję, że opowiadanie wam się podoba ;).
Jestem już dumną posiadaczką legitymacji studenckiej i wraz z moją grupą (zacne dziesięć osób) mamy zamiar wybrać się na WOW Wielkie Otrzęsiny. A ktoś z was się wybiera?
Wprowadziłam takie dwa, hm... "klawisze", czyli poprzedni i następny rozdział. Z racji tego, że trzeciego jeszcze nie ma, tylko jeden z nich działa. To tak tylko tłumaczę ;)
Mam pytanie - totalnie nie chce mi się dodać gadżet "Tekst". Kiedy wciskam"zapisz" nic się nie dzieje, ale jak robię "wstecz" to voila, działa. Ktoś jest w stanie mi to wytłumaczyć?
Wszystkie opinie mile widziane.
Smacznego.
Bez
swoich żołnierzy nawet największy przywódca i strateg jest nikim.
cashmir
Przez cały dzień czujesz się jak nabzdyczona osa i doskonale wiesz czyja to zasługa, bo z pewnością nie twoja. Kiedy wpadasz na Malfoy'a na jednym z korytarzy bez słowa zaciągasz go do pobliskiej klasy.
– Malfoy, mam tego dosyć - warczysz, patrząc na niego
wściekle. - Nie wiem o co jesteś tak wkurwiony, ale uspokój się. Przez ciebie
niepotrzebnie naskakuje na przyjaciół!
– Nie obchodzi mnie to, Potter - syczy. Wiesz, że
wszystko wróciło do normy, a pamiętna noc była już tylko wspomnieniem.
– A powinno - odpowiadasz. - Uspokój się, bo przez
ciebie zamkną mnie gdzieś jeszcze. Hermiona stwierdziła, że zachowuje się
jakbym okresu dostał.
Malfoy wygiął usta w paskudnym uśmiechu, ale zgromiłeś
go wzrokiem. Nie twoja wściekłość wciąż buzowała w twoich żyłach
– Co się stało, Malfoy? - Pytasz, na co w końcu
Ślizgon siada na podłodze, opierając się plecami o ścianę. Podchodzisz powoli
do niego, klękając przed nim.
– Malfoy, możesz mi zaufać, wiesz to - zaczynasz,
niepewnie dotykając jego policzka. Patrzycie sobie uważnie w oczy.
– W Slytherinie dochodzi do rozłamu - zaczyna mówić,
opierając głowę na twojej dłoni. - Niektórzy otwarcie mówią o służbie u
Czarnego Pana, jednak większość jest niezdecydowana. Starsi uczniowie próbują
siłą wymusić posłużeństwo, dlatego wiele osób z najmłodszych roczników ląduje w
Skrzydle.
Cała jego wściekłość zaczęła cię opuszczać, a w zamian
poczułeś zrezygnowanie.
– Staram się trzymać ich w ryzach, jednak jeśli pokażę
słabość, zniszczą mnie.
– Robisz wszystko co możesz - stwierdzasz spokojnie, a
czując jego własne obrzydzenie do siebie, bez zastanowienia przytulasz go do
siebie. Tylko on wie o tobie wszystko, a ty o nim. Czujecie
swoje emocje, rozumiecie zachowania.
– Malfoy, nauczyłem się czegoś przez lata moich
przygód, całego świata nie uratujesz, obojętnie jak nie będziesz się starał.
Jego śmiech jest tym, co podnosi cię na duchu. Nie
byłeś przygotowany na załamanego Malfoya.
– Jesteś straszny, Potter.
– Potrzebuje sparring-partnera, Malfoy, piszesz się? -
Zaproponowałeś całkowicie nieoczekiwanie dla siebie. Choć na zajęciach Gwardii
w większośći udaje ci się pozbyć nadmiaru magii, to jednak przydałyby ci się
treningii z osobą, która mogłaby cię czegoś nauczyć.
– Potter, o każdej porze dnia i nocy mogę ci sprawić
lanie, nie ma problemu - odpowiada całkiem wesoło. - A teraz się odklej,
Potter. Wolę cycki zamiast płaskiej klaty.
– Hn - prychasz, puszczając go. - Musiałem coś
wymyślić, myślałem, że już mi się tu rozryczysz.
– Potter, nie myl mnie z Puchonem - Wstał, kierując
się do wyjścia. - Co do treningów, powiem ci.
Wzdychasz. Dziękuje by go zabiło, myślisz.
Kręcisz głową, samemu wstając. Patrzysz z roztargnieniem na swoją dłoń, gdzie
smok patrzy na ciebie swymi bystrymi oczami. Uniosłeś zaskoczony brew do góry.
Podnosisz dłoń do poziomu oczu tylko po to, by oberwać ogonem. Zakląłeś.
– Malfoy, ty szujo.
W umyśle usłyszałeś tylko szorstki śmiech.
**
Siedzisz
w bibliotece w obecności Hermiony, która spokojnie odrabia lekcje. Ty natomiast
prowadzisz mentalną rozmowę ze Ślizgonem na temat ich ostatniego meczu.
Odkryliście to całkiem niedawno, że możecie ze sobą rozmawiać za pomocą połączenia.
Malfoy, zmietliśmy was jak robaki.
Potter, nie wiem gdzie byłeś w trakcie
meczu, ale najwyraźniej nie na tym samym boisku co ja.
Przyznaj się, Ślizgonie, przegraliśćie!
Wygralibyśmy jakbyście nie oszukiwali.
Hej! To wasza domena, nie obarczaj nią
innych.
Gryfiaku, jesteś taki naiwny. Przysięgam,
następnym razem zabiorę pałkę od Goley'a i rąbnę w ciebie tłuczkiem. Może
wyjdzie ci na zdrowie.
Najpierw musiałbyś trafić.
– Harry! - Podskoczyłeś, słysząc krzyk Hermiony.
– Miona, nie musisz krzyczeć.
– Nie reagowałeś - odpowiedziała. - O czym ty tak
myślisz?
– Zawiesiłem się - zmyślasz szybko. - Już skończyłaś
ten esej?
– Nawet nie myśl, że dam ci go odpisać, Harry Jamesie.
Krzywisz się, słysząc drugie imie. Hermiona miała
tendencje do tego, że kiedy już używała jego imion, zawsze czuł się jak łobuz
przyłapany przez mamę na gorącym uczynku.
– A teraz wybacz, Harry, zaraz mam numerologię -
powiedziała, pakując książki do torby. - Widzimy się wieczorem, na spotkaniu
Gwardii?
Kiwasz głową, patrząc za odchodzącą przyjaciółką.
Wiesz, że nadchodzi czas, by werbować ludzi. Nagle coś ci zaświtało.
Malfoy, jesteś?
Niestety. Uśmiechasz się, słysząc ten cierpiętniczy głos.
Masz kogoś, komu możesz zaufać?
Potrzebujemy ludzi i dobrze by było, żebyś i ty ich zwerbował z twojej strony.
Ślizgon nie odpowiada, ale wiesz, że rozważy twoją
propozycje.
**
Drogi Harry,
chyba znalazłem.
Remus.
Uśmiechnąłeś
się, przypominając sobie o krótkim liściku Lunatyka. Spokojnie kierowałeś swoje
kroki w kierunku Pokoju Życzeń, w którym wznowiliście zajęcia Gwardii. Teraz
nie było Umbridge, która czychała na każdym kortarzu. Możecie spokojnie
ćwiczyć, a jedynie uwazać, by po ciszy nocnej nie złapał was żaden nauczyciel.
Patrząc na ćwiczących członków zastanawiasz się czy
zacząć rewolucje już teraz, czy lepiej jeszcze trochę poczekać.
– Ciągle chodzisz zamyślony - mówi Hermiona,
podchodząc do ciebie. Kiwasz jej głową. Patrzysz na Rona, który od czerwcowych
wydarzeń się do ciebie nie odzywa.
– Hermiono, ufasz mi?
– Co to za pytanie - marszczy brwi.
– Odpowiedz - żądasz.
– Jesteś moim przyjacielem, Harry, oczywiście, że ci
ufam.
– Dziękuję - uśmiechasz się do niej. Nie wie, że
właśnie pomogła ci rozwikłać dylemat.
– Hej! Uwaga wszyscy! - Próbujesz zwrócić na siebie
uwagę, a po kilku chwilach udaje ci się. Każdy patrzy na ciebie wyczekująco, a
w spojrzeniu Rona widzisz nawet wyrzut.
– Proszę, byście teraz posłuchali mnie uważnie, bo to
bardzo ważne - zaczynasz. - Skoro reaktowaliśmy Gwardię, czas odpowiedzieć
sobie na pytanie po co. W końcu mamy już normalnego nauczyciela od Obrony, więc
nie było potrzebne wznawiać zajęć.
Przerywasz, czując obecność Malfoya, który
zaciekawiony, usiadł niczym widz w kinie, oglądając całe zdarzenie.
– Chcę, by teraz każdy z was wybrał. Wiem, że to
okrutne, ale nie mamy zbyt wiele czasu. Voldemort, na miłość boską, to tylko
nazwa!, rośnie w siłe. - mówisz. - Chcę, byście teraz opowiedzieli się czy
stoicie ze mną czy przeciw mnie.
– Przecież Dumbledore... - zaczęła Hermiona, ale
uciszasz ją spojrzeniem.
– Od razu informuję, że strona Dumbledore'a, to
całkiem odrębna strefa. Powiem wam szczerze, co mogę wam dać. Mogę wam obiecać,
że będziecie walczyć, ktoś może zostać ranny, a ktoś nawet zginąć - Patrzysz
uważnie po wszystkich. - Przedsmak był w Ministerstwie. Ci, co wtedy ze mną
byli, mogą sobie przypomnieć co wtedy czuli. Obiecuje, że to nic, w porównaniu
do tego, co nadejdzie. Voldemort rośnie w siłę, nie mamy co się oszukiwać. Jego
wojska są coraz większe, a ataki częstsze. Jeśli sami nie wyjdziemy i nie
zaczniemy walczyć, nikt nie zrobi tego za nas.
Milkniesz, tylko po to, by dać im chwilę na
przetrawienie usłyszanej treści. Nie jest to jednak koniec. Po chwili
kontynuujesz:
– Mogę wam dać ból, cierpnienie i stratę. Nie
gwarantuje zwycięstwa, ale na pewno nie będę was okłamywał ani zatajał niczego.
To jest nasza wojna, każdy ma prawo wiedzieć o wszystkim, co może przyczynić
się do jego przeżycia.
– Wcale nas nie zachęcasz - stwierdził Ron, na co
natychmiast patrzysz w jego oczy. Był twoim przyjacielem, a jego strata wciąż
cię boli.
– Mogę obiecać tylko jedną rzecz - tu dramatycznie
zawieszasz głos. - Zabiję Voldemorta albo pociągnę go za sobą do grobu, to mogę
obiecać.
– Skąd masz pewność? - Głos Ginny jest wymagający.
Lubisz ją taką. Rudowłosa chce wiedzieć, bo jeśli ma zginąć, musi mieć pewność,
że nie było to na marne.
– Bo czyż nie takie jest moje przeznaczenie?
Nastała cisza. W skupieniu czekasz na reakcję.
– Jestem z tobą, Harry - z szeregu występuje Luna, a
jej spojrzenie, co dziwne, jest czyste i zdecydowane. - Wierze w ciebie.
– Ja też - Longbottom staje obok ciebie. Uśmiechasz
się, gdyby Neville wiedział, że to on mógł być na jego miejcu, jakby postąpił.
Zastanawiasz się, czy ty też bez wahania powierzyłbyś mu swoje życie.
Po nich przeszli kolejni. Patrzysz jak ludzie
ustawiają się za tobą. Już po chwili, nawet Ron, był za twoimi plecami.
Odwracasz się do nich.
– Ciesze się, że pokładacie we mnie tyle zaufania. Musicie
się jednak przygotować, to nie będzie zabawa. Wojna jest okrutna i bezlitosna.
Teraz wydaje mi się, że powinniśmy wszyscy odpocząć.
Hermiona zostaje w sali. Słyszysz złośliwy śmiech
Malfoy'a, który znika z twojego umysłu.
– Zanim zaczniesz - zacząłeś szybko, by tylko ją
wyprzedzić. - Musiałem to zrobić. Jeśli sam nie zacznę działać, do niczego nie
dojdzie, a tylko więcej ludzi będzie za mnie ginąć.
– A teraz? - Spytała.
– Nie pójdą na śmierć za mnie, tylko za zwycięstwo,
Hermiono. To znacząca różnica. Nie mogę ciągle udawać, że nic się nie dzieje.
Jestem graczem, muszę powziąć swoje kroki.
– Dumbledore...
– Do diabła z nim! - Twoja magia niepostrzeżenie
wydostaje się z ciebie, co zaczyna przytłaczać Hermionę. Gryfonka zaczęła
oddychać przez usta, a jej nogi lekko się ugieły. Masz to gdzieś, jesteś zbyt
wściekły jej zachowaniem.
– Dumbledore jest taki sam jak Voldemort, tylko
przedstawiają inne ideały. Idę po trupach do celu, nie przejmują się swoimi
pionkami.
– My...
– Nie?! - Krzyczysz. - Gdyby Dumbledore wtajemniczył
nas w swoje plany, Łapa by nie zginął. Gdybyśmy mieli informacje, nie
popełnilibyśmy tyle głupstw! Ale nie, lepiej nic nie mówić, bo inaczej nie szli
byśmy na śmierć jak te baranki! Do diaska, Hermiono! Otrząśnij się. Dumbledore
jest wielkim czarodziejem, ale wciąż tylko człowiekiem. Uczestniczył już w
wielu wojnach, gdzie potrafił poświęcić nawet własne szczęście czy rodzinę. Ja
nie potrafię tego zrobić. Nie poświęcę nikogo jeśli mogę temu zaradzić.
Ze wściekłością wychodzi z Pokoju Życzeń.
Malfoy.
Zejdź do lochów.
Śliozgon czeka na ciebie w głównym korytarzu.
Natychmiast prowadzi was do klasy, którą wycisza. Nie dajesz mu więcej czasu,
tylko od razu rzucasz zaklęcie.
– Nie no, Potter, w plecy? Impedimentio!
– Odwróciłeś się. Drętwota!
Rzucasz coraz bardziej skomplikowane zaklęcia, czując
żywą wściekłość. Nie wiesz kiedy wszystko rozmazało się w jedną, wielką plamę, a słowa
Malfoy'a przestały mieć znaczenie. Niczym wściekły miotasz się we własnym ciele,
a nadmiar magii doprowadza cię do szału.
Potter! Uspokój się, bo inaczej Hogwart
pójdzie z hukiem!
Zatrzymujesz się. Próbujesz za wszelką cenę zapanować
nad własną magią, która jednak nigdy nie należała do posłusznych. Bryka niczym
dziecko, nie chcąc dać się złapać w sidła. Niemal uśmiechasz się do niej czule,
jednak wiesz, że jeśli odpuścisz, mogło się stać coś naprawdę złego.
Malfoy, potrzebuje pomocy. Za bardzo się
rozbrykała, w tym stanie jej nie opanuje. Muszę ją jakoś wyczerpać.
Mogę się zakochać w tym opowiadaniu? Mogę? Awrrrr... no to się zakochuję! <3 Tym bardziej, że jest to drarry
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
PS. Nie wiem co dzieje się z tym szablonem, być może to wina blogspota, bo jak wrzuciłam ten szablon na mojego bloga, to też tekst nie działał Oo
Dziękuję, też uwielbiam Drarry <3
UsuńNo właśnie. Nie mogę ogarnąć tego gadżetu, ale bez niego się obejdę. Już myślałam, że to wina mojego netbooka, bo też potrafi takie numery odwalić ;D
To może jeśli ten widżet nie działa, to weź sobie HTML/JavaScript? Wtedy to zadziała, tak samo jak tekst :)
UsuńPozdrawiam!